Zbliża się największe zagrożenie dla światowej gospodarki
Nominalnym celem protekcjonistycznej polityki, którą prowadzi obecnie wiele państw na świecie, jest budowanie odporności, a nie osłabianie konkurencji. Strategia ochrony wewnętrznych rynków wydaje się rozsądna. Tak naprawdę prowadzi ona jednak do ograniczenia otwartości globalnej gospodarki rynkowej, którą zapewniają USA.
Skupienie się na samowystarczalności nie odnosi się jedynie do gospodarek rozwiniętych. Premier Indii Narendra Modi również obiecał stworzyć „samowystarczalne Indie”. Jeszcze przed wybuchem pandemii COVID-19 także Chiny ogłosiły podobne ambicje. Prezydent Xi Jinping ożywił slogan Mao Zedonga, w 2018 r. podnosząc hasło „regeneracji poprzez własne wysiłki”.
Zgodnie z jedną z teorii stosunków międzynarodowych hegemon, który egzekwuje globalne zasady i zapewnia globalne dobra publiczne, jest warunkiem wstępnym utrzymania otwartych rynków międzynarodowych. Gdy dominująca potęga nie ma już środków lub woli, by odgrywać tę rolę, rynki zamykają się na siebie i stają się niedostępne. Hegemon, zgodnie z tą teorią, wykorzysta protekcjonizm, aby powstrzymać rosnącą rolę rywali oraz zachować swój globalny status, jednocześnie zmniejszając swoje międzynarodowe zobowiązania.
W odpowiedzi nowi pretendenci, tacy jak dzisiejsze Chiny, będą podważać system międzynarodowy, kwestionując jego legitymację. Oznaki zmniejszonego zaangażowania Ameryki w globalny liberalny porządek już się mnożą. Podczas prezydentury Donalda Trumpa Stany Zjednoczone otwarcie odrzuciły zasady i poczucie celu, które ożywiały ich międzynarodowe zaangażowanie przez poprzednie siedem dekad. I choć Biden zadeklarował na początku swojej prezydentury, że „Ameryka powraca”, jego administracja tylko w niewielkim stopniu naprawiła szkody wyrządzone w ciągu poprzednich czterech lat. Stany Zjednoczone nadal wykorzystują handel jako broń przeciwko Chinom i prowadzą konfrontacyjną politykę przemysłową. Jednocześnie Chiny, wraz z innymi gospodarkami wschodzącymi, budują równoległy system międzynarodowy skupiony wokół własnych instytucji i partnerstw. Przez to równowaga świata jest coraz bardziej niestabilna. Cel Trumpa jest oczywisty — zemsta.
Międzynarodowy porządek gospodarczy nadal istnieje w sensie formalnym, nie zapewnia on już jednak stabilności w praktyce. Kraje nie mają innego wyboru, jak tylko budować własne zdolności wewnętrzne i powiązania na poziomie regionalnym. Świat w coraz większym stopniu dzieli się na demokracje i autokracje. W wymianie międzynarodowej większą rolę będzie odgrywać odmowa współpracy z konkurentami politycznymi.
W przeszłości czołowi intelektualni zwolennicy samowystarczalności — od Engleberta Kaempfera, Jeana-Jacquesa Rousseau i Johanna Fichtego po Mohandasa (Mahatmę) Gandhiego i Johna Maynarda Keynesa — błędnie zakładali, że izolacja krajów, które zachęcają do wojny, przyczynia się do międzynarodowego pokoju.
Natura samowystarczalności, czyli spoglądania „do wewnątrz”, nieuchronnie koliduje z pragnieniem ekspansji na większe obszary gospodarcze. Ponad sto lat temu europejskie imperia próbowały uzyskać wyłączną kontrolę nad bogatymi w zasoby regionami. Przyczyniło się do wzrostu napięć między wielkimi mocarstwami, co przez cały XIX w. podsycało wojny podjazdowe. Proces ten zakończył się eskalacją i wybuchem I wojny Światowej w Sarajewie w 1914 r.
W latach międzywojennych cesarska Japonia próbowała zmniejszyć swoją zależność od Stanów Zjednoczonych w zakresie kluczowych towarów, zwiększając swój wpływ w Azji. To z kolei doprowadziło ją do bezpośredniej konfrontacji z zachodnimi mocarstwami. Dzisiejsze napięcia dotyczące statusu Tajwanu, kluczowego ogniwa w globalnym łańcuchu dostaw półprzewodników, uosabiają to samo ryzyko.
Jeśli fragmentacja globalnej gospodarki będzie postępować, napięcia między wielkimi mocarstwami prawdopodobnie będą się nasilać, zwiększając prawdopodobieństwo starcia. Aby uniknąć eskalacji konfliktów, Stany Zjednoczone musiałaby pogodzić się z erozją swojej hegemonicznej pozycji.
Waszyngton nadal wywiera znaczący wpływ na świat. Aby utrzymać stabilność, USA mogłyby przejąć inicjatywę w restrukturyzacji globalnego zarządzania, aby uczynić go bardziej inkluzywnym i opartym na konsensusie. Tego właśnie potrzebuje świat, aby przywrócić zaufanie między krajami i zachęcić do otwartości gospodarczej. Celem powinna być wzajemna zależność między krajami. Aby zapobiec kosztownej fragmentacji globalnej gospodarki na odrębne bloki, potrzebujemy mniej autorytarnej retoryki, większych wysiłków na rzecz oddzielenia kwestii gospodarczych od obaw związanych z wartościami oraz ponownego dyplomatycznego skupienia się na globalnych dobrach wspólnych.
Strategie samowystarczalności niezmiennie prowadzą do chaosu systemowego, ponieważ kluczowe towary i rynki stają się niedostępne. Izolacjonizm nigdy nie przyniósł wzmocnienia zdolności poszczególnych krajów ani międzynarodowego pokoju. Wręcz przeciwnie, taka polityka była zwykle zwiastunem konfliktu.
Źródło: Project Sindicate